"Wasz wymarzony dzień" - recenzja książki



Zabierając się za pisanie tej recenzji, szukałam jednego słowa - przymiotnika, jakiego będę mogła użyć w kontekście książki zanim postawię ostatnią kropkę. Przyszło do głowy momentalnie.

Od pewnego czasu na rynku pojawiają się poradniki ślubne różnej maści. Mają pomóc zorganizować pracę przy planowaniu wesela, wyjaśnić meandry procedur przez jakie należy przebrnąć w czasie przygotowań, jak zaplanować prawidłowo usadzenie gości czy poprawnie napisać zaproszenie. Kolejne pozycje o podobnej treści wzbudzają moje zainteresowanie chociażby dlatego, że jestem ciekawa czy wnoszą cokolwiek nowego, czy są przeredagowaniem tego co można znaleźć na stronach ich poprzedników albo w Internecie. 

Z książką „Wasz wymarzony dzień” byłoby pewnie podobnie gdyby nie to, że przyciągnęły mnie do niej nazwiska dające niemal gwarancję merytoryczności. Kamila Romanow - jedna z najlepszych i najbardziej znanych wedding plannerek w Polsce oraz Anna Dąbrowska - dziennikarka, pasjonatka i popularyzatorka zasad savoir vivre, połączyły swoje doświadczenia, wiedzę, siły i dały przyszłym parom młodym, niezwykle solidne kompendium wiedzy. A przyznaję, że jej nie pożałowały. I tak za cenę obiadowego dania w restauracji - bo niecałych czterdziestu złotych, czytelnik dostaje pięknie wydane ponad 200 stron solidnych wskazówek dotyczących nie tylko tych najbardziej oczywistych spraw związanych z organizacją ślubu i wesela. 

Dowiadujemy się między innymi tego w jaki sposób rozmawiać przede wszystkim ze sobą nawzajem oraz z rodzicami na wiele istotnych „okołoślubnych” tematów, jak ważna jest ślubna logistyka, co zrobić by nawiązać partnerską relację z osobami, które będą dla nas pracować w dniu ślubu, czy jak nie zgubić się w gąszczu zapisów i umów podsuwanych nam co krok pod nos. 

Pozytywnie zaskakujące są wskazówki dotyczące rozliczania się z podwykonawcami, błogosławieństw czy przytaczane w wielu miejscach książki genezy ślubnych, weselnych tradycji z jakimi mamy do czynienia do dziś - w mniej lub bardziej zmodernizowanym, uwspółcześnionym kształcie. Co więcej, na plus działa brak idealizowania ślubnych przygotowań czy sztucznej ekscytacji, często dających się zauważyć w książkach / magazynach o tej tematyce.


Jeśli poza sekretami udanej organizacji ślubu i wesela, chcecie poznać sekret pięciu godzin, które wpływają na poziom szczęścia w związku - obojętne czy tego sformalizowanego czy jeszcze nadal nie - sięgnijcie po „Wasz wymarzony dzień”. Warto! 

A na koniec jeszcze jeden sekret: słowo, o którym wspominałam na samym początku i które pojawiło się w mojej głowie nawet nie po skończeniu lektury, a gdzieś mniej więcej w połowie jej czytania. 

Ta książka jest po prostu rzetelna

Brawo Kamila, brawo Anna. Świetna robota! :)

Chcecie mieć swój Wymarzony Dzień na półce? Wskakujcie na www.waszwymarzonydzien.pl

Ślub? Do wyboru, do koloru!




Kolorowe, nietuzinkowe, oryginalne, wyszukane, zaskakujące - takie coraz częściej są polskie ceremonie ślubne. Klasyczny "konkordat" czy ślub w urzędzie stanu cywilnego w dzisiejszych czasach nie zawsze idą w parze z oczekiwaniami narzeczonych, którzy szukają alternatywy.

W Polsce nadal najpopularniejszymi rodzajami ślubów są: ślub cywilny zawierany w Urzędzie Stanu Cywilnego i ślub konkordatowy. Z punktu widzenia polskiego prawa, najważniejszy jest ten pierwszy - cywilny. Taki ślub można wziąć najszybciej, w każdym urzędzie stanu cywilnego na terenie Polski a plusem jest to, że stosunkowo szybko załatwia się też wszystkie związane z nim formalności.

Zdecydowanie największą popularnością cieszy się jednak ślub konkordatowy, czyli taki łączący w sobie ślub cywilny i kościelny, uznawany zarówno przez polskie prawo jak i Kościół. W Polsce praktykowany jest od 1998 roku. Mogą wziąć go wszystkie osoby wyznania rzymsko-katolickiego, przy okazji ograniczając wizyty w Urzędzie Stanu Cywilnego do koniecznego minimum. Często mylony jest ze ślubem kościelnym, choć tamten nie posiada skutków prawnych.

Rzadko zdarza się, ale jednak - by pary brały jedynie ślub kościelny. Na takie rozwiązanie decydują się np. pary mieszane, w których jedna osoba pochodzi zza granicy i które ślub cywilny wzięły wcześniej poza granicami Polski, a tutaj przyjeżdżają na ceremonię kościelną. Decydując się na takie rozwiązanie należy wziąć pod uwagę fakt, że by wziąć jedynie ślub kościelny, czyli bez skutków prawnych, potrzebna będzie Wam zgoda biskupa.

Mówiąc o rodzajach ślubów, nie można nie wspomnieć o czymś co przez wiele lat mogliśmy oglądać jedynie w amerykańskich filmach - czyli ślub w plenerze. W romantycznym parku, nad brzegiem morza, w górach czy w ogrodzie przed pięknym pałacem - w takich lokalizacjach Pary Młode mogą powiedzieć sobie „tak” od 1 marca 2015 roku. Można w nich przebierać do woli jednak musi to być miejsce gwarantujące zachowanie powagi i doniosłości ceremonii oraz bezpieczeństwa wszystkich uczestników. Decyzja, czy zaproponowane miejsce spełnia te wymogi, należy do kierownika USC.  

Uwadze tych z Was, którym marzy się ceremonia pozbawiona suchych formułek do wyrecytowania proponuję ślub humanistyczny - doceniany coraz bardziej przez pary nie tylko na Zachodzie ale i nad Wisłą. Czym jest? Ceremonią uszytą na Waszą miarę, jednak jest tu jedno ALE: w związku z tym, że ślub humanistyczny nie jest uznawany w świetle polskiego prawa cywilnego ani kościelnego, pary nieutożsamiające się z żadnym wyznaniem, najczęściej poprzedzają go cichym ślubem cywilnym. Potem w obecności wszystkich zebranych gości i celebranta ze Stowarzyszenia Humanistów, mówią sobie „tak”. Wyjątkowość ceremonii humanistycznych polega na zupełnej dowolności elementów, które się na nią składają - muzyki, słów, gestów. Jeżeli w amerykańskich filmach zawsze wzruszały Was przemowy jakie narzeczeni czytali sobie wzajemnie stojąc na ślubnym kobiercu, sami rozważcie taką właśnie formę ślubu. Niezapomnianą i dla Was i dla gości.

Jak przygotować się do wizyty w salonie sukien ślubnych?



Poszukiwania sukni ślubnej to pozornie prosta sprawa. Przecież chyba każda z nas ma gdzieś w głowie umarzony krój, wie że princesski nie założy za żadne w świecie skarby, ale już syrenkę może tak... Wszystko wydaje się bajecznie proste aż do momentu konfrontacji z rzeczywistością w salonowym lustrze. Jak znaleźć wymarzoną i idealną dla siebie suknię, a przy tym nie zwariować? Przed Wami 5 rad jak przygotować się do wizycie w salonie sukien ślubnych aby była fajną, bezstresową przygodą, którą zakończycie kupnem tej jedynej wymarzonej.

  • ZBIERZ INSPIRACJE - jeśli jeszcze nie macie w głowie wymarzonej sukienki, przeszukajcie internet w poszukiwaniu inspiracji - tutaj z pomocą przychodzi nam przede wszystkim mój ukochany Pinterest, gdzie w jednym miejscu możecie zobaczyć tysiące modeli sukienek - nie tylko tych z najnowszych kolekcji. Poszukajcie inspiracji jeszcze zanim wybierzecie się na umówioną wizytę w salonie sukien ślubnych i koniecznie zabierzcie je ze sobą na to spotkanie - taka tablica inspiracji ułatwi pracę konsultantce. Nie zapominajcie jednak żeby wziąć ze sobą też głowę otwartą na inne propozycje - nie zawsze to co dobrze wygląda na zdjęciach i modelkach, będzie korzystne dla Was samych.

  • OGRANICZCIE ILOŚĆ DORADCÓW - zawsze zachęcam panny młode żeby dobrze przemyślały to z kim wybiorą się na poszukiwania swojej sukni ślubnej. Zazwyczaj jest to mama, siostra, świadkowa bądź przyjaciółka… najważniejsze jest to żeby każda z tych osób dobrze znała i Was i Wasz styl i nie miała w zwyczaju narzucania swojego zdania. Ograniczcie też ilość doradców - najlepiej do 3 osób. Wiadomo, że im więcej zdań, tym łatwiej stracić swoje własne.

  • USTALCIE REALNY BUDŻET - to bardzo ważny punkt. Jeszcze zanim przekroczycie próg salonu sukien ślubnych i rzucicie się w wir poszukiwań, załóżcie górną granicę, której nie chcecie przekroczyć kompletując swoją ślubną stylizację. Pamiętajcie, że koszt nie ogranicza się jedynie do sukni, ale musicie kupić też wygodne buty, welon, biżuterię i bieliznę czy akcesoria do włosów… to wszystko kosztuje, a dodatki czasami potrafią wygenerować koszt podobny do samej sukni. Zastanówcie się ile chcecie i możecie na nią wydać i powiedzcie o tym na wstępie konsultantowi doradzającemu Wam w salonie.

  • ZAŁÓŻCIE ODPOWIEDNIĄ BIELIZNĘ - chcąc nie chcąc, podczas mierzenia sukien w salonach ślubnych, będziecie musiały rozebrać się „do rosołu” - do bielizny mówiąc precyzyjniej - przed konsultantkami, które na 99,9% będą z Wami w przymierzalni pomagając założyć i zapiąć suknie. Zadbajcie o wygodną i odpowiednią bieliznę, w której będziecie czuły się komfortowo. Najlepiej by była biała lub cielista, może być modelująca, biustonosz powinien być bez ramiączek lub z możliwością odpięcia ich. Właściwa bielizna podczas przymiarek sukni to podstawa dobrego samopoczucia i efektu.

  • PRZYGOTUJCIE SIĘ - wbrew pozorom wizyta w salonie sukien ślubnych, to nie wizyta w supermarkecie i dobrze jest podejść do niej świadomie. Jeśli macie już jakieś akcesoria, np. kupiłyście już buty do ślubu, koniecznie weźcie je ze sobą. Jeśli nie, zabierzcie takie wysokie jakie planujecie założyć w dniu ślubu. Wiedząc, że wizyta w salonie czeka Was za kilka dni, na wszelki wypadek unikajcie używania samoopalizujących balsamów do ciała, a przygotowując się do samej wizyty, makijaż ograniczcie do minimum, które sprawia, że czujecie się pewnie i atrakcyjnie. Konsultantka na pewno zapyta Was też jaką fryzurę planujecie mieć do ślubu, więc jeśli ma to być kok, miejcie przy sobie gumkę do włosów. 


Poszukiwanie sukni ślubnej ma być fajną przygodą i dobrą zabawą - bycie serio zostawcie osobom pracującym w salonie, które mają pomóc Wam wybrać tę właściwą. I pamiętajcie: jeśli ktokolwiek musi Was przekonywać, że to TA SUKNIA, najprawdopodobniej tak nie jest. Kiedy zobaczycie się w TEJ JEDYNEJ, będziecie o tym wiedziały :) 

Karolina

Wielki Dzień w Wielkanoc


Patrząc za okno na wodzącą nas za nos pogodę, wcale nie dziwi fakt, że śluby w Polsce odbywają się dopiero późną wiosną, a przede wszystkim latem. A szkoda, bo Wielkanoc to wyjątkowo piękny, delikatny, subtelny i radosny jednocześnie czas celebrowania nowego życia, które budzi się dookoła nas.

Na chwilę przed tegorocznymi Świętami Wielkiej Nocy, wraz z życzeniami spokoju i radości, podsyłam inspiracje i rozwiązania na tematyczny ślub i wesele, koło których nie mogłam przeklikać obojętnie. Pięknych Świąt! :)



























Rzucać, czy nie rzucać po ślubie? (Czyli jak zachować ślubny bukiet!)




... bukietu, nie ukochanego! ;)

Komponujemy go tygodniami przeglądając portale pełne ślubnych inspiracji, konsultując się z florystką i całym zastępem druhen, przyjaciółek, mamą i świadkową. Niemało za niego płacimy no i jest taką samą - sentymentalną pamiątką jak suknia. Kwiaty niestety mają do siebie to, że naprawdę trudno jest na dłużej utrzymać ich zapach, barwę, jędrność i w ogóle żywotność, ale na szczęście i na to są sposoby! :)

Nad odpowiedzią na pytanie "czy rzucać bukietem?" warto się zastanowić jeszcze przed ślubem, bo nierzucanie będzie oznaczało konieczność zamówienia wiązanki-zastępczej, atrapy, bukietu symbolicznego, a co za tym idzie również tańszego, który podczas Oczepin poleci w tłum dziewczyn.   Można to uznać za fanaberię i niepotrzebny koszt w i tak zazwyczaj napiętym już budżecie ślubnym, jednak Wasza wiązanka po lądowaniu na podłodze może stracić nieco ze swojego pierwotnego uroku, a byłoby szkoda biorąc pod uwagę możliwości zachowania jej na pamiątkę. 

Sposobów na zakonserwowanie ślubnego bukietu jest kilka: od standardowego zasuszenia go, przez sprasowanie, użycie pochłaniającego wilgoć żelu krzemionkowego (brzmi tajemniczo, ale tak właśnie nazywają się granulki zamknięte w białych mini-torebeczkach, które znajdujemy w każdym pudełku z butami) po skorzystanie z (nie najtańszej niestety) metody liofilizacji - zamrożenia, a następnie wysuszenia kwiatów. 

Czym różnią się wszystkie te metody? Susząc wiązankę ślubną w stary sprawdzony sposób, czyli wieszając ją do góry nogami, musimy liczyć się z utratą barwy naszych kwiatów, dlatego decydując się na tak zwane DIY, o wiele lepiej jest użyć wspomnianego pochłaniacza wilgoci (koszt to około 30-40zł/1kg) tym bardziej, że metoda wcale nie należy do trudnych. Zaopatrzcie się w plastikowe pudełko ze szczelną pokrywą, 1kg żelu krzemionkowego i rzecz jasna bukiet. Odetnijcie przy szypułce kwiaty, które chcecie zachować, do pudła wsypcie żel tak by zakrył dno, ułóżcie kwiaty pozostawiając odstęp tak aby się wzajemnie nie dotykały i zasypcie je warstwą żelu. Na niej możecie ułożyć kolejne i powtórzyć czynność, aż żel przykryje wszystkie kwiaty i będzie sięgał do krawędzi pudełka, zamykamy. Całość zostawiamy w na minimum 2 tygodnie. Efekt wow gwarantowany! 

Kolejną metodą, którą tym razem akurat trzeba zlecić profesjonalnej firmie (a jest ich w Polsce już kilka!) jest liofilizowanie kwiatów, dzięki któremu nasz bukiet nie tylko na lata zachowa swój kształt ale też naturalny zapach. Suszyć w ten sposób można praktycznie każdy gatunek kwiatów, problemy sprawiają jedynie bez oraz chryzantemy, ale niewiele jest panien młodych, które zdecydowałyby się na listopadowe chryzantemy w swoim bukiecie... Jeżeli zdecydujecie się na tę metodę, usługę warto wpisać do ślubnego budżetu.

A co po ususzeniu bukietu? To zależy już tylko od Was... 

(Wybaczcie te rozpixelowane zdjęcia, pracujemy nad opanowaniem szablonu, który narzuca wielkość zdjęć obniżając tym samym dramatycznie ich jakość. Foty w oryginalnych rozmiarach znajdziecie na naszym FB i Pinterest)










Inspirowane miłością!


Dziś krótko i w formie ciekawostki, ponieważ jutrzejsze święto zakochanych i kochających skłoniło mnie do sprawdzenia w kalendarzu, kiedy swoje uczucie świętować można podwójnie - nie tylko Walentynkową randką, ale przede wszystkim zawarciem związku małżeńskiego. Krótko mówiąc: kiedy 14 lutego znów wypada w sobotę? Kalendarz, przyznaję, zrobił za sprawą kilku roków przestępnych psikusa i wskazał na... 2032! Informacja przyda się pewnie urodzonym w okolicach roku 2005 ;)

Dla tych, którzy swój Wielki Dzień planują nieco wcześniej, poniżej kilka moich ulubionych propozycji aranżacyjnych, inspirowanych kolorem miłości. Kto powiedział, że do wywołania romantycznego nastroju potrzebny jest trylion serduszek? 


Ślub w Krainie Śniegu


Zima w tym roku raczej nas zawodzi niż zaskakuje, a cofając się pamięcią do poprzednich lat, można mieć poczucie, że tak naprawdę zima u nas od jakiegoś czasu już nie istnieje, a jedynie raczej zjawia się omyłkowo. Pomimo tego, sporo par decyduje się zarezerwować termin ślubu na któryś z zimowych miesięcy mając nadzieję, że śnieg i mróz dopiszą, tworząc wokół bajkową scenerię. Niektórzy mają to szczęście, inni mają go nieco mniej i zmuszeni są zadowolić się jedynie przymrozkiem (ten, ostatnio to również spory luksus!), ale kto z Was uczestniczył w ślubie poza standardowym sezonem wiosenno-letnim musi przyznać, że panująca na nim - często jeszcze świąteczna - atmosfera, zdecydowanie różni się od przyjęć pod gołym niebem i przy 30-stopniowej temperaturze. Tam gdzie Was zabieram jest śnieg, jest lód i jest również podwójnie ciepło! :)

www.vt.sk

Zimowe plenery ślubne

Do skupienia się na zimowych ślubach zainspirowała mnie pewna weekendowa wizyta w słowackim Starym Smokovcu, na górze Hrebienok, gdzie co roku w sezonie zimowym powstaje Lodowa Świątynia, czyli wyjątkowy kościół lodowy - w tym roku w stylu barokowym, z elementami tatrzańskiej przyrody i witrażami z prawdziwych kwiatów zatopionych w lodowych bryłach. Całość zamknięta jest pod specjalną kopułą, która odporna jest na zmienną, zimową aurę i ma chronić rzeźby aż do kwietnia tego roku!

www.vt.sk
Autorem i zarówno architektem tegorocznego domu lodowego jest Słowak Adam Bakoš, który przez miesiąc wraz ze swoją ekipą, z 70 ton lodu formował ołtarz, kolumnady, rzeźby i kwiatowe witraże, których design zapewnił ceniony florysta Róbert Bartolen. Całość robi piorunujące wrażenie i stwarza bajkową scenerię, którą w tym roku - podobnie jak w poprzednich sezonach - postanowiło wykorzystać już kilka par, również z Polski.




Powiało chłodem, prawda? ;) 


Jak ogrzać zimowy ślub?

Pomimo tego, że uroczystość ślubu i wesele poprzedza wiele gorących/gorączkowych chwil, a w trakcie samej ceremonii adrenalina jest tak duża, że często nie odczuwa się zimna, organizując ślub w sezonie zimowym, warto pomyśleć o zaopatrzeniu swoich gości w drobne upominki, które pozwolą im się ogrzać, lub po prostu będą ciepło się im kojarzyły. Lekkie polarowe koce, rękawiczki czy mini ogrzewacze do rąk, czekające na rodzinę i przyjaciół na ich miejscach w starym, drewnianym, nieogrzewanym kościółku, mogą naprawdę uratować sytuację! 

Tuż po dotarciu na salę, goście na pewno docenią też "coś na rozgrzanie"... może być to kieliszek grzanego wina z żurawiną albo filiżanka gorącej, gęstej i aromatycznej czekolady! 

Zakładając, że  temperatura na sali jest znacznie bardziej znośna niż ta w kościele, nie musimy powtarzać rozwiązania z kocem/pledem, aczkolwiek jeżeli planujecie zorganizować np. na tarasie miejsce dla palaczy, warto zadbać o to, by i tam mieli się czym opatulić. 

Zimowe wesele na pewno będzie wyróżniało się we wspomnieniach Waszych gości na tle innych przyjęć, ale mimo to warto zadbać również o szczegóły takie jak pamiątka/podziękowanie, które można zabrać ze sobą do domu. Mogą być to paczuszki prażonych w miodzie migdałów i orzechów, domowa nalewka albo woreczki z herbatą o zimowym smaku, aromatyczna kawa z lokalnej palarni, uroczo zapakowane czekoladki, ciepłe skarpety, spersonalizowane pomadki do ust chroniące przed zimnem, czy wreszcie ręcznie wykonane zimowe pamiątki z Waszymi imionami. Udowodnijcie wszystkim, że zima nie tylko nie musi być zła, ale może być też najgorętszą porą roku! <3 

photographybymonique.com
Hawthorne and Main 
IntimateWeddings.com
LaurenConrad.com